Pływam, tańczę, skaczę na główkę, obsługuję czołg, śmigłowiec, motorówkę… Jachtem płynę, rozbrajam minę…
Ta, i co jeszcze?
Niejednego zazdrość zżera, gdy się zjawia ta chollera,
która wszędzie była, wszystko zwiedziła,
spotkała papieża i w dżungli zwierza.
Czym się takiej pochwalić?
Czym zszokować, czym powalić?
Ilością obejrzanych seriali.

Tak to jest, kiedy z człowieka wychodzi Mickiewicz i sypią się rymy. Miał być prosty cytat, a się popłynęło. Teraz pora zwalić wieszcza narodowego z piedestału i postawić tam nową, jeszcze żywą wieszczkę GraWo.
Tak, jednym się marzy domek na plaży, a mnie osobiście własny pomnik ze złota wysokiej próby, który mogłabym zakopać w piwnicy swojego domu jako zabezpieczenie na czarną godzinę.
Wracając do tematu…
Niektórzy ludzie żyją „bardziej” w odróżnieniu od tych, którzy żyją jakby trochę „mniej”. Mają swoje pasje, które realizują z ogromnym rozmachem, bywają w świecie, a czasem poza światem. Rozwijają swoje zainteresowania, mnożą rozliczne talenty i nie przegapią żadnej okazji, aby się tym pochwalić.
Tacy ludzie lubią się chwalić, bo mają czym. Kto im zabroni, skoro lubią?
Jednakże to tylko otoczka. Coś, co widzimy na zdjęciach, które pokazują, słyszymy z ich opowieści. Te wspaniałe historie, które toczą się i rozgrywają w świecie materialnym.
A co z tym, co niewidzialne? Czy to nie ciekawsze niż skok na wolno wiszącej, przetartej linie czy nurkowanie z piraniami w samych tylko gatkach?
Oto zazdrość przemówiła przez zagorzałą fankę transcendencji oraz… seriali.
GraWo