Oto przed tobą rozgrywa się mecz życia.
Znani i poważani piłkarze biegają za okrągłą piłką, brawurowo przewracając się na nisko skoszoną trawę, udając faul za faulem,
a ty…
Siedzisz na ławce rezerwowych i czekasz. Cierpliwie wyczekujesz na swoją wielką chwilę. Uważnie wsłuchujesz się, czy aby nie wywołują cię do gry.
Nie, to jeszcze nie ten moment.
Nawet jeśli przypadkiem piłka upadnie blisko ciebie, to jej nie kopniesz, bo nie jesteś aktywnym graczem. Zresztą w mgnieniu oka podbiega ktoś sławny z drużyny marzeń i nie zwracając na ciebie uwagi, zabiera piłkę.
Tak mija ci życie.
Wspaniały mecz toczy się przed tobą, na twoich oczach, a ty tylko mu się przyglądasz.
I wodzisz utęsknionym wzrokiem za piłką. I niecierpliwisz się coraz bardziej.
Kiedy w końcu wywołają cię do gry?! Kiedy wreszcie będziesz mógł wbiec na boisko?! Czyżby o tobie zapomnieli?! Przecież siedzisz na ławce rezerwowych, którą widać z każdej strony stadionu! Nie jesteś niewidzialny!

Wreszcie przychodzi opamiętanie.
Masz dość patrzenia, masz dość bycia tylko widzem. Wstajesz z ławki i chcesz dołączyć do gry, ale tam jest już komplet wyborowych graczy. Nikt nie chce wracać na ławę rezerwowych, więc wypraszają cię z boiska.
Dębiejesz. Przecież jesteś graczem tej drużyny, oddałeś jej najlepsze lata swojego życia, a oni traktują cię jak intruza!
Zaczynasz się zastanawiać, czy to ma jakikolwiek sens?
Zadajesz sobie pytanie, czy to jedyny mecz? Być może spektakularny, być może wyjątkowy, ale czy tak naprawdę jedyny?
Budzi się w tobie instynkt buntownika. Zabierasz swoją wodę, swój ręczniczek, a nawet telefon i schodzisz z ławki. Kierujesz się w stronę wyjścia. Z trudem przeciskasz się przez tłum ludzi, którzy oglądają mecz lub dopiero idą go oglądać. Ty już nie masz na to ochoty.
W końcu opuszczasz stadion.
Na krótką chwilę odwracasz głowę w jego kierunku. Ostatnie spojrzenie na dostojną bryłę, ostatnie zasłyszane okrzyki i wiwaty na cześć wbitego przez kogoś gola. Ale czy to jedyny mecz?
Ty nie chcesz patrzeć na wbijane gole, ty sam chcesz sobie pograć, nim osiwiejesz ze starości!
Wędrujesz chwilę, rozmyślając nad zmarnowanym czasem i wtedy pod twoje stopy wpada piłka. Podnosisz ją i rozglądasz się wokoło, szukając jej właściciela. Wtedy do twoich uszu dobiega głos:
– Mógłby pan kopnąć nam piłkę?
Spostrzegasz grupkę młodych ludzi na boisku osiedlowym. Oddajesz im piłkę, a oni ze zdziwieniem patrzą na twój strój.
– Jest pan piłkarzem?
– Tak.
– Ile goli pan strzelił.
– Ja nie strzelam goli, ja gram w obronie.
Młodzi ludzie milkną na chwilę. Przecież nawet grając w obronie można strzelić gola. Ba! Nawet bramkarzom to się czasem udaje!
Po krótkiej ciszy pada kolejne pytanie:
– W ilu meczach pan zagrał?
– Zagrał? Całą karierę zawodową przesiedziałem na ławce rezerwowych!
– To może zagra pan z nami?
– Zagram. Z chęcią zagram.
Życie w nieoczekiwanym momencie zaprasza cię do gry. Nie zawsze jest to widowiskowy mecz, o którym marzyłeś. Nie zawsze są to światła reflektorów scenicznych oraz miliony oczu wpatrzonych w ciebie jak w obrazek. Ale kiedy dostajesz to skromne zaproszenie, kiedy czujesz, że musisz, że chcesz, że pragniesz coś zmienić, wtedy przestań tylko obserwować, bez chwili wahania wstań z ławki rezerwowych i zacznij w końcu żyć!
(Ten tekst dedykuję tobie, GrafoWoman. Zleź z tej ławy rezerwowych i zacznijże wreszcie żyć!)
GraWo